O cierpieniu

Wiele można usłyszeć, przeczytać o tym, że cierpienie prowadzi do rozwoju, że dzięki niemu wzrasta się w rozwoju duchowym albo, że cierpienie uszlachetnia.

Bardzo wiele z tych słów jest kierowane do ludzi w kościołach, ale nie tylko. Podający się za „rozwiniętych duchowo” również niekiedy propagują tego rodzaju teksty, a ci co szukają przyjmują je niestety za prawdę…

Z moich doświadczeń wynika, że cierpienie nie wprowadza niczego pozytywnego do życia ludzkiego, jedynie emocje i uczucia z tym związane, czyli smutek, żal, niezadowolenie, pretensje itp. Wszystkie emocje niskowibrujące.

Dlaczego cierpienie pojawia się w życiu?

Jest kilka powodów, np. dlatego, że człowiek, który wytwarza niskie emocje przyciąga do siebie podobnie emanujące istoty – ludzi, byty, duchy… One sprawiają, że uczucie się pogłębia, a nawet schodzi w stan depresji. Podłączają się do danego człowieka, żerują na jego energii, dodatkowo kreują jego życie tak, żeby wytwarzał jeszcze więcej niskich wibracji, ponieważ tym się żywią. Sprawują kontrolę nad stanem umysłu i ciała fizycznego, które może odczuwać z tego powodu różne niewyjaśnione dolegliwości. Taka spirala pogłębia się i trudno się z niej wyrwać, dopóki nie nastąpi faza buntu albo jakiś bodziec, który sprawi, że osoba się ocknie i zacznie szukać jak sobie pomóc. Często takim bodźcem jest ciężka choroba swoja lub kogoś bliskiego, otarcie się o śmierć, bolesne rozstanie się z partnerem / partnerką…i wiele innych, powodujących coś w rodzaju chwilowego otrzeźwienia.

Szukając w desperacji można trafić dobrze, a można się pogrążyć, jednak trzymając się optymistycznej wersji – często wtedy człowiek przebudza się i przekonuje do wrażliwości na energie, zaczyna zauważać, że istnieje coś poza ciałem fizycznym. Czyta różne teksty, gdzie piszą o cierpieniu, jakie jest szlachetne…

Moje osobiste doświadczenie mówi, że cierpienie może być jedynie etapem, ale całkiem niepotrzebnym i kolidującym z prawdziwym rozwojem duchowym. Ponieważ rozwój powinien prowadzić do szczęścia, a cierpienie szczęściem nie jest. Niech nikt Wam nie wmówi, że dzięki cierpieniu Wasza siła wzrośnie i nigdy się na to nie zgadzajcie.

WYBACZENIE

Siła wzrasta dzięki miłości do samego siebie, dzięki wybaczeniu sobie, a kiedy już pokochasz siebie tak mocno i będziesz umiał/a wybaczyć sobie wszystko, to wtedy pokochasz też innych i wybaczysz innym ich uczynki wobec Ciebie, później stanie Ci się to obojętne i nawet nie będziesz tego pamiętać, bo nie będzie to wcale dla Ciebie istotne. Nie chodzi o to, by zmuszać się do wybaczenia, trzeba dać sobie czas i zacząć od siebie, wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby wybaczyć też innym, przestać chować urazy i żale, które zalegają niepotrzebnie i ciążą w ciele fizycznym. Trzeba tylko być dla siebie dobrym, traktować siebie z szacunkiem, ale bez udziału ego.

MIŁOŚĆ / MIŁOWANIE

Miłość przyjdzie z czasem, tak mówią… To prawda, nie można zmuszać się do poczucia miłości sztucznej i nie mówię tu o uczuciu zakochania, to zupełnie co innego. Miłość ma wysokie wibracje, pojawia się w człowieku, kiedy potrafi siebie – swoje ciało traktować z szacunkiem, dawać sobie to co najlepsze, a później już bez żadnych przeszkód to uczucie zacznie rozprzestrzeniać na innych, ale póki co – nie jest to najważniejsze.

Najważniejszy/a jesteś Ty sam/a i od Ciebie zależy czy pozwalasz sobie na cierpienie czy miłość. Istota, która kocha siebie nie jest w stanie wyrządzić krzywdy nikomu, żadnej innej istocie i nie potrzebuje do tego żadnych nakazów i zakazów. Na tym polega miłość. Do siebie, do świata…

Dodaj komentarz